Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/167

Ta strona została przepisana.

dziesięciu ułanów zaopatrzyć w konie, siodła i lance. Kadry takie powstały w kilku miejscach, a główny obóz i najliczniejszy, którym dowodził wypuszczony codopiero z Moabitu Ludwik Mierosławski, znajdował się w Miłosławiu. Władze, oszołomonione tem, co w końcu marca stało się w Berlinie i co zaszło w Poznaniu, ustępowały z początku i zezwalały na wszystko; przysłany od rządu jenerał Willisen zawarł konwencyą z komitetem narodowym, zatwierdzającą pod pewnemi warunkami owe formacye wojskowe; lecz gdy w Berlinie i tutaj zaczęto wychodzić z odurzenia, byliśmy, naturalnie, my Polacy, tymi, którzy najpierw i najgrubiéj za cały karnawał zapłacili. Obietnice i konwencye puszczono, jak to mówią, w trąbę; a razem z niemi pana Willisena, który zdawał się chcieć je uważać za prawdę i dnia trzydziestego kwietnia uderzył, z wyższego rozkazu, stary jenerał Blumen na Miłosław. Miał on tam z sobą, ile jeszcze pamiętam, trzy czy cztery bataliony piechoty, kilka szwadronów jazdy, głównie kirasyerów i bateryę artyleryi. O przebiegu téj potyczki nie będę ci się rozwodził, bo tam nie byłem, a co w pierwszych czasach sprzecznie i niejasno o niéj opowiadano, od dawna mi wyszło z pamięci; to jednak było i jest wszystkim wiadome, że Prusacy najpierw odparli broniących im przystępu strzelców i kosynierów i znaczną częścią sił wkroczywszy do miasta, zaczęli tam gospodarować niezbyt po chrześciańsku, gdy niespodzianie, przestrzeżony podobno dniem wprzódy, ściągnąwszy oddziały z Pleszewa i Nowego Miasta, pojawił się Białoskórski i rzucił jazdę, którą miał przy sobie, z boku na zastęp kirasyerów, wkraczających do miasta; zaskoczeni tym napadem i zaniepokojeni równocześnie strzałami i krzykami strzelców, którzy, okazując się ze wszech stron, biegli ku nim, zwrócili konie i zaczęli na dobre uciekać, szerząc popłoch między swy-