Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/168

Ta strona została przepisana.

mi, a dodając animuszu naszym goniącym i strzelającym ze wszystkich zakątków. Za przykładem konnicy poszła piechota pruska; wyniosła się coprędzéj z Miłosławia i zatrzymała się dopiero w Środzie, gdzie siła pruska, dotkliwe poniósłszy straty, znowu się zebrała. Był to jedyny dla Polaków korzystny wypadek bojowy w owem powstaniu czterdziestego ósmego roku, dla tego wszyscy wtenczas poczuwali się do wdzięczności względem Białoskórskiego za to, że tak niespodzianie i zręcznie udało mu się salwować honor narodowéj broni. Gdy te wszystkie patryotyczno-demokratyczne ruchy jeszcze przed końcem czterdziestego ósmego przycichły, zniknął Feliks Białoskórski zupełnie z widnokręgu naszego; późniéj zdarzyło mi się słyszeć, że się wyniósł do Królestwa i że tam gdzieś gospodarował w dobrach pana Krasińskiego nie opływając w dostatki; nie spotkałem jednak takiego, któryby mi był mógł dokładnie opowiedzieć, jakie tam dzielny ten żołnierz przebywał losu koleje i kiedy zeszedł z tego świata.
Siostra jego została tu między nami i pamiętam, że, panienką jeszcze będąc, skarżyć się nie mogła na obojętność młodzieży. Nie wielka jéj osóbka i ujmująca twarzyczka miały pewien urok w sobie, który na niejednego podziałał. Do tych należeli, między innymi, dwaj moi dawniejsi koledzy szkólni, Palicki Bogusław i Adam Karwowski. Obadwaj byli w równym niemal wieku, pięć czy sześć lat starsi odemnie, przechodziliśmy jednak z sobą sekstę i kwintę. Zachodziła między nimi znaczna różnica w wyglądzie i usposobieniu. Palicki, który pochodził, ile mi się zdaje, z Rogoźna, wyrósł późniéj na dość wysokiego mężczyznę dobréj tuszy; policzki miał pełne i rumienne, włosy niezbyt gęste, za młodu jasne, oczy niewielkie, niebieskawe; rysy twarzy w towarzystwie zwyczajnie życzliwym uśmie-