Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/17

Ta strona została przepisana.

warszawskiem, miał potem sposobność do zawarcia licznych znajomości z młodzieżą naszą w Wrocławiu, gdzie słuchał prawa i administracyi, osobliwie zaś podczas kampanii trzydziestego pierwszego roku. Powstanie to nie było dlań niespodzianką, gdyż, po ukończeniu nauk uniwersyteckich i po krótkim pobycie w Paryżu, wróciwszy do kraju i pracując przez czas dłuższy w biurach Rady stanu, czynny miał udział, pod wpływem gorących uczuć, które do śmierci w swem sercu zachował, we wszystkich patryotycznych zamiarach i związkach ówczesnéj młodzieży; a chociaż przed nocą listopadową od lat paru zarządzał już wioską rodzinną, znalazł się w chwili wybuchu na warszawskim bruku. Odznaczył się w rozmaitych zajściach owéj nocy odwagą i przytomnością umysłu. Tak przed arsenałem, jak i w kilku innych miejscach potrafił tłumy śmiałem wystąpieniem powstrzymać od gwałtów i między innemi ocalił życie jednemu z jenerałów, którego pospólstwo z pałacu Wąsowiczowéj wyciągnąć chciało. Poczem w drugim pułku Mazurów przebył wszystkie główne bitwy i kilkanaście pomniejszych utarczek, a zaraz pod Grochowem tyle okazał fantazyi żołnierskiéj, że współtowarzysze broni jedyny krzyż, który z głównéj kwatery dla pułku wysłano, jemu jednogłośnie przyznali. Przeszedłszy w końcu do Prus wraz z innymi, wrócił niebawem do kraju i, spuszczając się na swoją gwiazdę, osiadł spokojnie na wsi. Wszakże dwa lata późniéj pojawili się emisaryusze, a chociaż Łączyński daremne i zgubne usiłowania ich potępiał, nie mógł jednak jednemu i drugiemu odmówić przytułku lub niezbędnéj pomocy. W papierach któregoś ze schwytanych znalazło się nazwisko Łączyńskiego; to wystarczało. Przytrzymano go natychmiast, rozpoczęto śledztwa i po kilku miesiącach zwłoki skazano na Sybir do rot żołnierskich. W kajdanach przejechał się