Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/18

Ta strona została przepisana.

na kibitce do Moskwy, gdzie go mocny tyfus długi czas w lazarecie zatrzymał. Ledwo co wyzdrowiał, pędzono go daléj pieszo przez pięć miesięcy, dopóki nie okulawiał, dowlókszy się z biedą do Orenburga. Widoczne ślady tego cierpienia nóg, które już normalnéj siły nie odzyskały, zachował do końca życia. Szczęściem dla niego był tam wtedy gubernatorem jenerał Perowski, człowiek wykształcony i ludzki, który, schorzałego skazańca z pomiędzy tłumu wyróżniwszy, daléj nie wysłał i w miejscu pozostać mu pozwolił. Ponieważ mógł tam całkiem rozrządzić swoją osobą, przeto, nie chcąc pozostać bezczynnym, przekształcił się pan Adolf na pedagoga, zebrał sobie gromadkę z pomiędzy synów wyższych wojskowych rosyjskich i ćwiczył ich po kilka godzin dziennie w językach i naukach, ile mu starczyło, czem pozyskał sobie wdzięczność i szacunek rodziców. Opowiadał mi raz w Bazarze te rozmaite przejścia swoje i doświadczenia w czasie pobytu nad Uralem, na pograniczu Kirgiskiéj pustyni, ale mi wiele uszło już z pamięci, przypominam sobie tylko jeszcze, że się tam spotkał z Tomaszem Zanem, z którym się zaprzyjaźnił i dość długo wspólne zajmował pomieszkanie; mówiąc o nim mocno był pan Adolf rozczulony. Po trzech latach odzyskał niespodzianie wolność za przyczyną Perowskiego. Szlachetnego tego człowieka w jakiéjś ważnéj sprawie przyzwał car do Petersburga i, bardzo łaskawie go przyjąwszy, zapytał potem przy odjeździe, czegoby sobie życzył. Korzystając ze sposobności, do innych próźb swoich dodał Perowski także proźbę o ułaskawienie Łączyńskiego, a przybywszy do Orenburga, sam mu je obwieścił.
Z początkiem trzydziestego siódmego roku mógł zatem pan Adolf osieść znów na rodzinnym zagonie i niebawem wysłany został przez współobywateli jako radzca