Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/197

Ta strona została przepisana.

chalnych kształtów, ciemno-brunatne, atramentem zafarbowane, niemiłosiernie pożłobione i ponakrawane, robiły wrażenie antyków, których ręka barbarzyńców nie uszanowała; to wszystko jednak fantazyi chłopcom nie psuło. Sień wychodziła bezpośrednio, żadnym nie przedzielona murem, na podłużne i nie wielkie podwórze, gdzie w pauzach biegali uczniowie i przechadzał się czasami jaki profesor; w głębi zaś tego podwórza wiodło kilka schodów na dość obszerny próg, nad którym wisiał złowrogi dzwonek i z którego w lewo i w prawo wchodziło się na idący wokół podwórza murowany ganek pierwszego pietra. Dołem była tutaj po jednéj stronie więcéj niż skromna kwatera gimnazyalnego stróża, tuż przy niéj trzecia klasa polska, daléj pokoik nauczycieli z jednem oknem na podwórze, tak krótki i wązki, że się w nim biedna profesorya dosłownie dusiła, gdyż ledwo trzech, czterech na małych ławeczkach siedzieć mogło, reszta zaś stojąc deptać sobie po nogach musiała. Za owym pokoikiem mieściły się drwalniki i jedna z niższych klas niemieckich, bo wtenczas trzy niższe klasy rozpadały się, co do narodowości, na dwa oddziały, każdy z odpowiednim językiem wykładowym. Po drugiéj stronie były dwie klasy niemieckie, przedzielone karcerem. Ta siedziba pokuty, panie Ludwiku, oświetlona z góry zakratowanem okienkiem, zawierała w sobie stary piec, brudny stolik, kulawy stołek i natłuczony kałamarz, a na białych jéj ścianach roiło się od nazwisk, wierszy, dowcipów lub wyrazów gniewu w rozmaitych językach, któremi legion penitentów pamiątkę swego pobytu przekazywał potomności. Wreszcie znalazło się tu jeszcze na dole pewne miejsce, o którem zamilczeć wolę, zwłaszcza iż drwiło sobie z wszelkich przepisów porządku i hygieny. Pierwsze piętro zajmowały trzy wyższe klasy, gabinet fizykalny, biblioteki i zbiory, pokój sesyonalny