czasów, a na Herr Director Stutzen, tak bowiem Stoca nazywał, często się też skarżył. Doczekał się bardzo podeszłego wieku; wyprawiono mu nawet w gimnazyum, gdy mnie tu już nie było, jakiś piędziesięcioletni jubileusz i malarz Sarnecki, przy téj sposobności, zrobił jego portret litografowany, zupełnie podobny. Dzwonił stary Schaal, zamykał do kozy i pełnił inne czynności swego urzędu aż do ostatniego czasn bardzo regularnie, ale z batem nie szło mu tak gładko, osobliwie jeśli pacyent spokojnie poddać się nie chciał téj operacyi; wtedy przyzywano nieraz do pomocy stróża gimnazyalnego. Biedak ów miał w tym budynku najcięższe zadanie; nie bagatela zamiatać i czyścić wszystkie klasy i miejscowości takiego zakładu, zimą rąbać drzewo i palić w tylu piecach, odbywać prócz tego mnóstwo innych posług i posyłek, zwłaszcza iż stary Schaal zrzucał z siebie ile tylko szło; to też nasz Michałowski i jego połowica świetnie wyglądać nie mogli. Zgięte ich plecy i wybladłe twarze świadczyły wyraźnie o wycieńczeniu sił, do czego przyczyniało się w znacznéj części mieszkanie, bo, ile pamiętam, z trzema córkami i synkiem dusić się musieli w jednym małym pokoiku odbywając w nim wszystkie funkcye familijne i gospodarskie. Mimo twardéj pracy i ścisku, w którym żyli, wychowali szczęśliwie swoją czwórkę, która w bezkrwistości współzawodniczyła z rodzicami, a względem niesfornych częstokroć chłopców okazywali oboje rzadką cierpliwość i dobroduszność. Pewnego razu jednak, ile słyszałem, stary Michałowski stracił zwykły spokój, krzyczał gwałtownie i chwyciwszy za kij chciał bić swego Tomaszka, gdy mu tenże, skończony wtenczas kwintaner, wręcz zaprzeczył, iżby Pan Jezus był Polakiem tu na ziemi. Tomaszek zresztą w erndycyi niedaleko doprowadził, poprzestał, zdaje się, na chemii elementar-
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/199
Ta strona została przepisana.