Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/205

Ta strona została przepisana.

lecz ogłosił, z jego zezwoleniem i na jego wyłączną korzyść, pierwsze, ile mi wiadomo, zbiorowe wydanie jego poezyi, które wyszło tutaj w pięciu tomikach i należy już teraz do rzadkości antykwarskich. Utkwił mi w pamięci ten wieczór, gdy Moczkowski przyszedł z pierwszemi drukowanemi arkuszami i czytał z nich méj matce podniesionym głosem i machając rękoma, a prócz tego roi mi się po głowie, że pewnego razu słyszałem, jak się skarżył na list niemiły, który, zapewne z powodu tego wydania, od Mickiewicza odebrał.
Ostatniem tu w Poznaniu jego literackiem przedsięwzięciem było ogłoszenie rytmów Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego, poety z szesnastego wieku, którego wydobył na jaw z zupełnego zapomnienia, znalazłszy gdzieś w bibliotece klasztornéj, czy też w bibliotece Działyńskich, zaśniedziały egzemplarz jedynego wydania tych poezyi z rokn sześćsetnego pierwszego. Widzisz więc, panie Ludwiku, z tych kilku słów pobieżnych, że krótki stosunkowo pobyt Muczkowskiego w naszem mieście nie minął bez korzyści dla ogółu.
Jak on sobie żył potem w Krakowie, tego ci szczegółowo opowiadać nie mogę, bo tam za życia jego nie byłem; ile mi jednak wiadomo, pozyskał niebawem i zachował sobie do końca między Krakowianami szacunek powszechny i licznych przyjaciół, co inaczéj być nie mogło, chociaż bez przykrości i kłopotów też się nie obeszło. W rok czy dwa po osiedleniu się tamże wrócił do pierwotnego zawodu jako nanczyciel gimnazyum św. Anny; kilka lat późniéj został kustoszem biblioteki jagiellońskiéj, a niedługo potem głównym jéj bibliotekarzem i profesorem bibliografii przy uniwersytecie. W Krakowie, nie mniéj jak u nas, obok urzędowych zatrudnień oddawał się z wytrwałą czynnością prywatnéj pracy, która, skutkiem otoczenia i łatwéj sposobności znalezienia dostatecznych