Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/207

Ta strona została przepisana.

poribus et modis i wszystkiem, co z tymi niemiłymi panami w ściślejszym jest związku. Z teraźniejszéj tercyi wydalono od dawna Kurcyusza i Lucyana, których czytaliśmy obok Cezara, Owidiusza i Homera; ze sekundy, gdzie już trzeba było owemi czasy pisać wypracowania łacińskie i kuć heksametry, wyrugowano Terencynsza; zresztą pozostali w wyższych klasach mniéj więcéj ciż sami autorowie, co dawniéj.
Ale nie chcę cię dłużéj nudzić grecczyzną i łaciną, panie Ludwiku, miałeś tego dosyć w szkołach, i wracając do kolegów moich, powiem ci, że, przeszedłszy rok późniéj na prawą stronę gimnazyalnéj sieni, gdzie była ówczesna druga klasa, zastałem tam między weteranami niemało takich, którzy wiekiem i wzrostem rzetelnie na tytuł weteranów zasługiwali. O ich postaciach i nazwiskach po większéj części już zapomniałem, lecz, pomijając dwóch Szymańskich, Kaźmierza i Albina, o których ci już dawniéj wspomniałem, pozostały mi jeszcze w pamięci poważne figury Ciesielskiego i Michalczyka, bo wobec każdego z nich wyglądałem jak niedorosły Dawidek wobec Goliata. Ciesielski, przy wysokim wzroście swoim, chudy i łagodnego usposobienia, był moim protektorem przeciw napastującym i obnosił mnie nieraz na plecach po klasie; żałuję, że nie wiem, co się z nim późniéj stało, gdy z kwarty, trzydziestego roku, poszedł na rewolucyę, jak wtenczas mówiono. Michalczyk, wyższy od niego i otylszy, mąż zupełnie poważny, z fizyonomią nieco zaspaną, którą czasami ironiczny uśmiech ożywiał, siedział sobie w jednéj z tylnych ławek, zwykle obojętny na to, co się podczas lekcyi działo. Ojczyznę miał gdzieś na górnéj Wildzie, czy też w Górczynie, rodzice jego posiadali tam gospodarstwo, a że to było za daleko, aby o dwónastéj mógł iść do domu i wrócić o drugiéj, przeto siedział sobie cztery razy na