szacunek dla nauki jego i wyższości umysłowéj i obeszło nas to nie mało, gdy naraz księdzu Wieruszewskiemu uczyć w gimnazyum zakazano. Było to, jeśli się nie mylę, latem trzydziestego czwartego roku. Co tam właściwie zaszło, nie wiem dokładnie; ile sobie jednak przypomnieć mogę, powód do tego dały jakieś podejrzenia o współudział w tajnych związkach politycznych, czy też o stosunki z emisaryuszami, bo ksiądz Wieruszewski, nie objawiając tak otwarcie, jak poprzednik jego, uczuć patryotycznych, nie mniejszy żywił w sobie zapał dla sprawy narodowéj i gotowym był dla niéj do wszelkich poświęceń. Zachodziła podobno jakaś styczność między tym przypadkiem a niepokojeniem przez rząd pruski prokuratora Pantaleona Szumana, który wtenczas długo w więzieniu przesiedział; tak przynajmniéj powszechnie mówiono. Nie chcieliśmy opuścić naszego księdza i nauczyciela bez wyrazu uznania i dowodu wdzięczności; zebraliśmy się po mszy w zakrystyi i tam Franciszek Nowakowski miał do niego przemowę i ofiarował mu od nas srebrny kielich z wyrytym wierszem boracyuszowskim, nie pamiętam już którym. Zdaje mi się, że ksiądz Wieruszewski przebywał także śledztwa i zostawał przez czas niejaki pod strażą, ale co się późniéj z nim działo, co go odstrychnęło całkiem od ludzi, a potem wprawiło władze jego duszy w zupełne pomięszanie, to uchodzi całkiem méj wiadomości. Przesiedział długie lata jeszcze w jednéj z kanonii po lewéj stronie od tumu i popadł podobno w stan taki, iż go nie można było wypuszczać.
Niedługo po nstąpieniu księdza Wieruszewskiego, z rozpoczynającym się trzydziestym czwartym, zajął u nas miejsce jego ksiądz Andrzej Kidaszewski, powołany z Chełmna, którego poprzedziła sława uczoności. Urodził się w Pyzdrach z początkiem tego wieku, skoń-
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/215
Ta strona została przepisana.