niewskiego i Powelskiego tutaj założone. Nie działo się to z korzyścią dość chudych profesorsko-literackich budżetów, których zresztą podobno nigdy w równowadze utrzymać nie umiał; dało mu się też pod innym względem we znaki, bo już tu w Poznaniu spotykał się z niemiłą, choć częstą, towarzyszką owych bożyszcz swoich, t. j. pedogrą i widziałem go nieraz chodzącego do szkoły z grubo owiniętemi nogami i dość rzadką miną.
Wszakże te upodobania i słabostki i charakter trochę mięki łączył z niepospolitemi zdolnościami, z zamiłowaniem do zatrudnień naukowych i nadzwyczajną łatwością nie tylko w literackiéj, lecz i w każdéj innéj pracy. Ileż on napisał i nadrukował w tych kilku latach, które u nas spędził, a ileż to przedtem próbował zawodów nim do Poznania przyszedł! Równie jak ci koledzy jego, o których poprzednio wspominałem, nie był on z Księstwa; urodzony, ile mi wiadomo, w Galicyi, odbył głównie w Przemyślu wykształcenie szkólne, uczył się potem w akademii zamojskiej, z początku techniki i filozofii, późniéj zaś przeszedł do prawa, które ukończywszy w Lwowie, był sędzią w Brzeżanach; ale krótko zapewne, bo roku ósmego widzimy go w Zamościu, nie w sądzie, lecz w gimnazyum, jako nauczyciela matematyki i filozofii, po poprzedniem złożeniu egzaminów przed komisyą austryacką. Ta jego pierwsza profesura trwała tylko kilka miesięcy; przerwały ją następnego roku wypadki wojenne i szturm Zamościa, po których niebawem los przerzucił Królikowskiego na pole administracyi.
Znalazł najpierw zatrudnienie w izbie obrachunkowéj, następnie był komisarzem do odbierania przysiąg, pracował czas niejaki w jednem z biur ministerstwa spraw wewnętrznych, a wreszcie burmistrzował w Radomiu, którego mieszkańcy z żalem się z nim rozstali, gdy, z upadkiem Księstwa Warszawskiego, opuścił ich, aby
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/228
Ta strona została przepisana.