szych, które przez wiele lat w gimnazyach tutejszych i innych były używane. Niemniéj dobrym okazywał się pedagogiem; można się było od niego dużo nauczyć i pamiętam, że nam lekcye jego przypadły do smaku, bo je umiał wesołemi dykteryjkami nieraz zaprawić, chociaż w ogóle klasę trzymał w porządku. Skończył on potem żywot swój tutaj, mając ledwo lat czterdzieści dziewięć, nacierpiawszy się ciężko i długo na raka wewnętrznego.
Nadzwyczajnych zresztą wydarzeń, prócz owych gminoruchów na rewolucyę listopadową, dla któréj przeszło stu uczniów opuściło gimnazyum, nie przypominam sobie, panie Ludwiku, w cąigu dwuletniego pobytu mego w Tercyi. Znajdowaliśmy się wtenczas, od roku przeszło, pod konsulatem, albo duumwiratem, gdyż rządziło naszem gimnazyum dwóch dyrektorów; jeden był od nauk, drugi od porządku; tym drugim był Stoc, pierwszym zaś Jacob.
Jeden i drugi znany ci już z dawniejszych przechadzek naszych. Otóż ów Jacob, jako dyrektor, wcale nam uczniom niższym nie dawał się we znaki, przestawał na swéj nauce w Prymie i Sekundzie, o inne klasy mało się troszczył, przynajmniéj nie pamiętam, iżby był kiedykolwiek do nas zajrzał; ale błogosławiono mu w Tercyi, nie mniéj jak w innych klasach, za rzecz całkiem dla nas nową, którą do gimnazyum wprowadził. Była to tak zwana, teraz we wszystkich szkołach corocznie, ku utrapieniu nauczycieli praktykowana Majówka. Po raz pierwszy wtenczas odbyła się latem trzydziestego roku; nie wiem czy zapisaną jest w analach szkólnych. Powędrowaliśmy do Kobylopola, włóczyliśmy się po polach i laskach, znudziliśmy się przytem dostatecznie, a ponieważ liweranci z miasta nie byli jeszcze takich przypadków zwyczajni, wróciliśmy, jak pamiętam, mocno wygłodzeni. Mimo to, przypadła owa majówka, już dla samego wolnego dnia, nam gimnazyastom bardzo do
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/235
Ta strona została przepisana.