a pozór ten niezawodził, bo kto go poznał, ten się da niego przywiązać musiał, ujęty jego niezmiennie i szczerze przyjacielskiem postępowaniem. Z życia pana Kaliksta nie wiele szczegółów przytoczyć ci mogę; wiadomo mi tylko, że, skończywszy szkoły przerwać musiał studya uniwesyteckie, trzydziestego roku, aby dług swój ojczyźnie wypłacić. Po powrocie lat niewiele życia w małżeństwie i przy gospodarce w Rudniczu użyczyły mu losy; już bowiem czterdziestego pierwszego czy drugiego roku gwałtowny tyfus położył koniec ziemskiéj jego wędrówce. Pamiętam, że mocno chorego przywieziono do Poznania; Marcinkowski, Matecki, przyjaciele i współtowarzysze broni czynili co mogli, aby chorobę pokonać, lecz usiłowania ich były daremne. Szwagier jego Tadeusz Radoński, serdecznie doń przywiązany, pilnował go wytrwale w tem ostatniem przejściu i noc po jego śmierci przepłakał i przejęczał u mnie, nie posiadając się z żalu, który podzielali z nim szczerze wszyscy bliżsi znajomi Kaliksta.
Drugiego męża pani Seweryny, Tadeusza Bieczyńskiego, który wiekiem bardzo znacznie różnił się odemnie, i, żeniąc się powtórnie, z pierwszego małżeństwa miał już dorosłe dzieci, mało co znałem, dla tego rozwodzić się o nim nie mogę. Wiadomo mi, że był kiedyś zamożnym obywatelem, właścicielem, między innemi, pięknego Grąblewa, które późniéj szczęśliwie dostało się w ręce Zółtowskich. W sprawach naszych ówczesnych i robotach wspólnych, w zgromadzeniach i towarzystwach nie miewał udziału, natomiast, jak nieraz słyszeć mi się zdarzyło, wielką okazywał skłonność do spekulacyi i przedsięwzięć finansowych, w nadziei zrobienia prędko znacznéj fortuny. Nie przestając na obrębie interesów wiejskich, kupował kamienice w Poznaniu, założył na Starym Rynku, w bliskości ówczesnéj apteki
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/33
Ta strona została przepisana.