znacznie głuchy, wszystko chciał słyszeć, powstał tak potężny rozhowór, żeśmy z panią Emilią uciekli z pokoju, nie doczekawszy się końca dysputy. Drugi raz nie zdarzyło mi się widzieć wszystkich Radońskich razem, a teraz, panie Ludwiku, żadnego już z owych dziewięciu nie ma na naszym padole.
Ze spokojnego i swobodnego życia wyrwały Tadeusza, jak i większą część jego braci, wypadki czterdziestégo szóstego roku. Znając gorące jego usposobienie patryotyczne, nie mógłem ani chwili wątpić, że do spisku należy od dawna; zdradzały to zresztą pewna niespokojność i częste jego wtenczas wycieczki do miasta. — W domu, jak mi raz pani Emila mówiła, rzadkim pod owe czasy bywał gościem, a gdy doń wracał, zajeżdżał zwykle w towarzystwie, nieraz dość licznem, ludzi po części nieznanych.
Gdy w marcu przyszło do owéj powszechnéj obławy, wpadł pewnego wieczora do nas pan Tadeusz. Z Górki uchodzić musiał, bo go tam już szukano i znalazł w Poznaniu tymczasowe schronienie w owym domku Gniewosza, o którym ci przedtem wspomniałem, gdyśmy przez Strzelecką przechodzili, czekając na sposobność, aby ujść za granicę. Tymczasem wytropiła go policya po dwóch czy trzech dniach; schwytany, poznał się z murami Sonnenburga i Moabitu, a w owym olbrzymim procesie, za winnego osądzony, na lat osiem ciężkiego więzienia skazany został. Podczas śledztwa znęcał się nad nim niemało znany wtenczas w całem Księstwie smutnéj pamięci sędzia Mikieta; aby go schwytać za słówka i wymódz zeznania, częstokroć w nocy snem głębokim rozmarzonego wyciągać kazał na posłuchanie, przyrzekał uwolnienie, zaklinał na miłość żony i dzieci; nie zdołał go jednak do żadnego lapsus linguae doprowadzić.
Dwa lata blisko przykry wiodła żywot pani Emilia,
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/40
Ta strona została przepisana.