wydarła, stracił pan Tadeusz chęć do dawniejszego sposobu życia i do dalszéj gospodarskiéj pracy, a oddawszy Górkę dorosłemu już synowi, kilka lat jeszcze przeżył częścią w Poznaniu, częścią u dzieci lub pokrewnych. Widywałem go nieraz w téj końcowéj fazie; na pozór był to ten sam Tadeusz, który wzrostem i siłą ściągał na siebie uwagę przechodzących, twarz jego ujmowała tą samą otwartością i życzliwością jak przedtem; częstokroć w rozmowie poufnéj i towarzystwie bliższych odzywał się dawniejszy wesoły humor, ale kto go znał dobrze dostrzedz mógł znaczną zmianę. Od czasu do czasu pojawiało się w silnych kaszlach rozdraźnienie płuc, chwile posępnego zamysłu nie były rzadkie, a pogodny przedtem pogląd na świat i ludzi przybierał coraz bardziéj pesymistyczną barwę. Do zmiany usposobienia, prócz innych powodów, których tu przytaczać nie potrzeba, przyczyniła się bardzo znacznie strata sześciu braci, z których pięciu w krótkich po sobie przestankach pomarło. Z początkiem jesieni siedemdziesiątego trzeciego roku poszedł za nimi poczciwy Tadeusz, bo zastarzałe jego cierpienie płucowe nagle niebezpieczną przybrało cechę; opadł był zupełnie na siłach, a pobyt letni u wód salzbruńskich nie zdołał już złego pokonać. Wróciwszy ztamtąd rozstał się z tym światem u najstarszéj córki swojéj, w Belencinie, zkąd, za wyraźną jego wolą, przewieziony do Poznania, spoczął na Św.-Wojcieskim cmentarzu obok starszego brata swego Józefa. Nasiorowski, Belwederczyk, niósł za jego trumną ów krzyż, którym go po grochowskiéj bitwie ozdobiono, a przez cmentarz dźwigali go do grobu, mimo starości swojéj, jeszcze towarzysze broni.
Został po nim lat kilka między nami najmłodszy z całego tego pokolenia Radońskich, Anastazy, którego po Tadeuszu najczęściéj z nich widywałem i najle-
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/42
Ta strona została przepisana.