gie więzienie, od którego uwolniły go wypadki marcowe czterdziestego ósmego. Przebyte utrapienia nie ostudziły jego patryotycznéj fantazyi. W powiecie swoim, jako naczelnik, zajmował się gorliwie wypełnianiem rozporządzeń komitetu narodowego, ściągał ludzi przyspasabiał środki, zwiedzał obozy; to też spotkałem się z nim wtenczas kilkakrotnie, gdy przyjeżdżał, aby na ratuszu zdawać sprawę lub zasięgnąć bliższych wiadomośici i widziałem, że pełnym był najlepszéj otuchy. I późnzéj także, lubo mu już piędziesiątka minęła i mimo, że liczyliśmy go do umiarkowańszych, nie mógł się jednak sześćdziesiątego trzeciego roku wstrzymać od zapału i nadziei, a wszedłszy w bliższą styczność z kierownikami ruchu, którzy się przez czas niejaki pojawiali w domu Działyńskich, narażając własną osobę, nie szczędził zachodów, aby dopomódz zbieraniu i zbrojeniu oddziałów. Krzątanie się jego nie uszło baczności policyi. Po drugi raz oglądał znane mury więzienne i stawał przed sądem w wiadomym ci już procesie Niegolewskiego i spółki. Jaki wtenczas zapadł wyrok na niego, już tego nie pamiętam, panie Ludwiku, wrócił wszakże wraz z innymi, skutkiem zwycięztw pruskich w sześćdziesiątym szóstym roku ułaskawionymi, szczęśliwie do stroskanéj rodziny.
Uiścił się więc, jak widzisz, Anastazy Radoński sowicie z długu względem sprawy ojczystéj na tem polu bezpośrednich zabiegów około lepszéj przyszłości, lecz nie mniéj, dopóki mu zdrowie starczyło, czynnym był w zwyczajnych usługach publicznych, których położenie nasze wymagało i wymaga. I tak przez lat kilkanaście posłował w Berlinie, a chociaż nie odznaczał się tam głośniejszemi występami, bo nie każdemu dana zdolność oratorska, wiem jednak od Bentkowskiego, z którym dość długo kolegował, że osobistość jego w Kole bardzo była pożądaną, ponieważ jasnem pojmowaniem spraw
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/44
Ta strona została przepisana.