Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/57

Ta strona została przepisana.

żał do księży zelotów, którzy czasem, w stosunkach światowych, niemylność dogmatu mięszają z niemylnością własną. W szkole, ile mi wiadomo, jako ksiądz i jako nauczyciel na najzupełniejsze zasłużył sobie uznanie, lecz pragnąc innego obrębu działania, niedługo to pierwsze swoje miejsce zajmował, a uzyskawszy probostwo rogozińskie opuścił Poznań w końcu piędziesiątego szóstego roku. Widziałem się z nim raz ostatni, gdy przyszedł pożegnać się ze mną; był wesół i zadowolony z nowego widnokręgu, który się przed nim otwierał. Lat blisko osiemnaście przeżył tam ze swemi owieczkami, które podobno nie zawsze spokojnie chodziły pod jego laską pasterską, i umarł w sile wieku siedemdziesiątego czwartego roku.
Mówiąc ci tak, panie Ludwiku, o nauczycielach tu w tym domu przy Szkole Realnéj niegdyś zatrudnionych, nie mogę pominąć jednego z najznakomitszych naszych profesorów, chociaż żyje i bogowie mu zapewne pro bono publico długiéj jeszcze na tym padole użyczą wędrówki. Antoni Malecki, spędzony na nowy rok piędziesiątego trzeciego przez wiejące z Wiednia germańskie wiatry z katedry swojéj uniwersyteckiéj w Krakowie, wróciwszy do Poznania, zajął, ile pamiętam, za namową Cegielskiego, jedno z miejsc przy Szkole Realnéj i głównie wykładał w wyższych klasach język i literaturę polską. Wszakże trwało to tylko kwartał, bo już na nowy rok piędziesiątego czwartego wynagrodziło mu ministerstwo austryackie jakokolwiek wyrządzoną krzywdę, powołując go do Insbruku na katedrę filologii.
Wreszcie z nauczycieli niemieckich, którzy tutaj przy szkole pracowali, widywałem najczęściéj Oswalda Greulicha, nauczyciela śpiewu, osobistość także w polskim świecie idobrze znaną. Zkąd właściwie pochodził, tego nie wiem, lecz pojawił się w Poznaniu około czterdzie-