Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/7

Ta strona została przepisana.

większą część zaś do Poznania, gdzie, głównie za staraniem radzców szkolnych Brettnera i Milewskiego, przy gimnazyum Maryi Magdaleny znaleźli pomieszczenie. Ile pamiętam, należeli do tych przesiedlonych, wraz z dyrektorem Szostakowskim, Jerzykowski, Jakowicki Ludwik, Sikorski, Moliński, Łukowski, Krzesiński, Kłosowski i Szymański Karól. Dopiero wtenczas poznałem się z Jerzykowskim; nie byliśmy wprawdzie z sobą w bliższych stosunkach i rzadko kiedy spotkać mi się z nim zdarzyło, nie mogę jednak pominąć téj sposobności, aby ci o zasłngach jego i pracy pro publico bono, choć pobieżnie, nie wspomnieć. W rzędzie filologów naszych, który był tak pokaźnym między rokiem czterdziestym a siedemdziesiątym, a teraz przez śmierć i głównie przez środki kulturne ścieśnionym został niemal do zera, odznaczał się profesor Jerzykowski niepospolitą gorliwością, bo zawodowi swemu poświęcił się z przekonania i zamiłowania. Od uczniów wymagał wiele i nękał ich nie mało, jak od kilku z nich słyszałem, mimo to jednak powszechnie był lubionym między młodzieżą, bo sposób postępowania z nią miał w ogóle łagodny i przyjacielski i umiał wskazywać im wyższe cele i obowiązki, do których dążyć powinna. Prócz innych przedmiotów, które mu czasem pobocznie przypadły, wykładał przedewszystkiem języki starożytne w klasach wyższych, historyą powszechną i język polski, a dbając o to, żeby naukę podać gruntownie, a zarazem ułatwić, wypracował dla użytku szkolnego uczniów polskich znaczną liczbę podręczników, które w kilku gimnazyach Księstwa używane były, dopóki z nich języka naszego nie wyrugowano.

Tak na prędce, panie Ludwiku, nie potrafię wszystkich wymienić, ale jest kilka między niemi, które na