cia, lecz gdy ojciec zawarł powieki na zawsze, nowa ta klęska zachwiała do reszty siłą jéj żywotną. Do szybkiego odtąd postępu choroby przyczyniła się, jak od Mateckich słyszałem, nie mało zapewne i ta okoliczność, że zwiedzając bardzo często grób ojcowski, nie zważała nieraz na niepomyślną porę i narażała się na przeziębienie, tak niebezpieczne przy cierpieniu płucowem. Uległa mu w cztery lata niespełna po śmierci ojca, zostawiając żal nieutulony rodzinie, a rzewną i miłą pamięć po sobie wszystkim, którzyśmy ją bliżéj znali.
Nim nakoniec dom ów, niegdyś Sawińskich, opuścimy, panie Ludwiku, muszę ci wspomnieć jeszcze o jednym z jego mieszkańców, z którym się często spotykałem i nieraz dłuższe miewałem rozhowory; pamięta zresztą niejeden w mieście naszem jego osobistość nieco oryginalną, nastręczającą się chętnie, gdzie mogła. Jakie miał imię, nie wiem, ale, z rodu Izraela pochodząc, nazywał się Plachta. Była to bezwątpienia pierwotnie uczciwa polska płachta, bo ci wiadomo zapewne, że w początkach tego wieku tak polskie jako i pruskie władze nakazywały w wielu miejscach nadawać żydom nazwiska, ponieważ znaczna między nimi liczba jeszcze ich wtenczas nie miała, i że nieraz podprefekt jaki lub landrat przy téj sposobności puścił wodze swéj fantazyi i dobremu humorowi, jak świadczy naprzykład jedno z nazwisk żydowskich, które sobie na Nowéj ulicy odczytać możesz. Ja sam w bliskości Mławy widziałem Malowaną Szafę, chodzącą na dwóch nogach obok Nowéj Szklanki z pejsami i jarmułką na głowie. Otóż z owym Plachtą spotkałem się piędziesiątego piątego czy szóstego roku, przyszedł bowiem do mnie nie wiem już z jakiego powodu. Widywałem go potem dość często i opowiadał mi pewnego razu swoje fata. Ile sobie przypomnieć jeszcze zdołam, bo większa część wy-
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/94
Ta strona została przepisana.