Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/111

Ta strona została przepisana.

szego roku, z początkiem karnawału, spotkałem na sali balowéj, w dawniejszym lokalu Korzeniewskiego, przy Zamkowéj uliczce, gdzie się wtenczas odbywały zabawy Kasyna Miejskiego, od wieków niewidzianego amicusa Krąkowskiego. Przypomnieliśmy sobie starą zażyłość, a gdy mi powiedział, że ma jnż posadę stałą, a nawet że się żeni niebawem, osobliwie zaś gdy mnie przedstawił swéj narzeczonéj, pannie Emilii Moczyńskiéj, nie zdziwiłem się, że jest cały wyświeżony i rozpromieniony, bo trudno było w wyborze okazać więcéj estetycznego gustu.
Panna Emilia miała wtenczas mniéj więcéj lat siedemnaście, a w rysach delikatnych jéj pięknéj twarzyczki, która do końca prawie powabu pierwszéj młodości nie straciła, szczególnie w jéj ujmujących oczach, widać było dobroć i pewien odcień smutku. W dalszym ciągu życia swego okazywał pan Józef, w urzędowych stosunkach, jako i domowych, niepospolitą obowiązkowość i sumienność, które mu zyskały uznanie i zaufanie przełożonych; w biurach Ziemstwa zajął z czasem jedno z głównych miejsc, utrzymując wspólnie z panem Chlebowskim wzorowy porządek w kasowości tego zakładu, a prócz tego, otrzymawszy wkrótce po otwarciu Biblioteki Raczyńskich, posadę drugiego jéj kustosza, był alter ego Łukaszewicza i późniéj Poplińskiego, których nieraz w ważnych czynnościach wyręczał, ciesząc się ojcowską ich życzliwością i wytrwał tam dopóki mu zdrowia starczyło, chociaż, jak słyszałem, stanowisko jego osobiste stało się późniéj wiele trudniejszem. Przy schyłku życia, na proźbę Dyrekcyi Towarzystwa Naukowéj Pomocy, podjął się mozolnéj pracy głównego skarbnika i, mimo sił już osłabionych, blisko dwa lata świadczył Towarzystwu rzetelną przysługę. Od pierwszéj chwili, gdy został głową rodziny, która się z czasem dość znacznie