Berlińskiéj ulicy; nie uszedł téj kary Warnka, którego uważano za jednego z matadorów. Wrócił po téj pokucie napowrót do gimnazyum, jak większa część współwinnych, ale niedługo potem nadszedł rok sześćdziesiąty trzeci. Już ci kilka razy wspomniałem, panie Ludwiku, o zawieruchach, które u nas wywołał; młodzież szkolna nie tylko z patryotycznego zapału, ale częścią także ponieważ nastręczała się sposobność rzucenia w kąt Cyceronów z logarytmami i pokazania się światu z flintką i szabelką, w znacznéj liczbie podążyła do oddziałów za granicę. Staś Warnka był wtenczas w prymie i bliskim ukończenia szkół, mimo to jednak, i chociaż wątły i cienki jego korpusik nie rokował mu przetrzymania utrapień wśród lasów i bagien, nie mógł się oprzeć wrodzonym uczuciom, wymknął się pewnego wieczora potajemnie strapionemu wujostwu i poszedł za innymi. Dostał się tam do partyi Francuza Junga razem z swym kuzynem Libeltem, a gdy ową partyę pod Brdowem rozbili Moskale, wrócił wycieńczony jak mara i ledwo żywy do Poznania, ale sam, bo jego cioteczny i dawniejszy mentor leżał już w mogile. Po téj wojennéj wycieczce, trzeba było myśleć co daléj, przedewszystkiem zaś kończyć nauki. Ponieważ tych, którzy zbiegli przyjąć znów do szkół zakazano, poszedł więc osiemnastoletni Stanisław do Wrocławia, gdzie, uzyskawszy matrykułę uniwersytecką extra ordinem, przez pół roku słuchając kolegiów, przysposobił się do egzaminu dojrzałości, który złożył jako ekstraneusz przy gimnazyum ostrowskiem. Świadectwo jego czytałem, było bardzo dobre, ile pamiętam; wrócił z niem do Wrocławia na czas krótki, a resztę swoich nauk odbywał w Berlinie. Obrawszy sobie za główne przedmioty historyą i jeografią, osobliwie w tym celu, aby późniéj pracować w obrębie dziejów ojczystych, mógł wykształcić się należycie, słuchając wy-
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/117
Ta strona została przepisana.