wym żadnego na się zarzntu nie ściągnął młody nauczyciel, owszem, dyrektorowie i radzcy szkolni uznawali najzupełniéj jego uzdolnienie i korzystną dla uczniów pracę. Nawet przy pamiętnym obchodzie trzechsetletniéj rocznicy założenia gimnazyum naszego, powierzono mu, chociaż najmłodszemu w kolegium nauczycielskiem, napisanie rozprawy ku uczczeniu téj uroczystości. Wywiązał się znakomicie ze swego zadania, skreślając obraz dziejów tego zakładu, i w dzień obchodu wypowiedział główną mowę, któréj znakomita treść i forma zjednały mu, czego sam byłem świadkiem, żarliwą i szczerą pochwałę naczelnego prezesa i innych dygnitarzy niemieckich. Na nic się to jednak nie przydało, stałéj posady u nas wręcz odmawiano i wreszcie, siedemdziesiątego piątego roku, parceque Polonais, miał powędrować sobie do Koesfeldu, miasteczka gdzieś tam w westfalskiéj prowincyi, nie daleko od holenderskiéj granicy. Z tą miłą niespodzianką połączyły się jeszcze nie małe kłopoty innego rodzaju; wraźliwe serce młodzieńca już przed tem uległo sile pary pięknych ocząt i zbliżała się chwila węzłów małżeńskich, a oprócz tego, ufając przyszłości i licząc na niechybność śmiałych pomysłów, rozpoczął był budowę dość znacznego domu przy Długiéj ulicy, chociaż jedyny do tego fundusz składał się z niepewnych nadziei i niedostatecznéj pomocy kilku przyjaciół.
Możesz sobie wystawić, panie Ludwiku, w jak ciężkiem od razu znalazł się położeniu; danego przyrzeczenia dotrzymać nakazywało nczucie, trudności finansowe wzmagały się z dniem każdym, w Poznaniu pozostać dłużéj bez odpowiedniéj podstawy nie było podobno, a na wygnanie westfalskie iść nie chciał, mimo rady Mateckiego, przeczuwał bowiem — jak to późniejsze okazały przykłady — żeby ztamtąd już wcale do swoich nie wrócił. Wszakże dla ludzi zdolnych i chętnych
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/120
Ta strona została przepisana.