Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/121

Ta strona została przepisana.

do pracy niemal zawsze jakieś wyjście gotowe otworzy się nieraz całkiem niespodzianie; tak i tutaj było. — Wyższa szkoła handlowa w Lipsku, potrzebując wykładu z jeografii, udała się do profesora Droysena z proźbą o wskazanie nauczyciela, któryby się biegłością w tym przedmiocie odznaczał. Droysen polecił doktora Warnkę, jako znanego mu osobiście, a ten wezwany przez magistrat lipski, przyjął ofiarowane miejsce i niebawem do Lipska pojechał. Przybył tam już z żoną, córką zmarłego od dawna doktora Hoffmana. Znałem się z tym doktorem osobiście, ale nie wiele wiem z jego dziejów, tyle ci tylko powiedzieć mogę, że pochodził z Królestwa, młodzieńcem będąc miał czynny udział w powstaniu listopadowem, potem emigrował do Francyi, gdzie z początku — jak słyszałem — zajmował się przemysłem i, przywożąc z sobą jakieś wynalazki, czas niejakiś bawił w Księstwie, zaprzyjaźniwszy się z kilku domami obywatelskiemi, mianowicie z rodziną Wodpolów.
Jakie późniéj okoliczności spowodowały go do przerzucenia się na pole medycyny, gdzie studya swoje odbywał i gdzie się doktoryzował, o tem się nie dowiedziałem, tyle mi tylko wiadomo, że po roku czterdziestym wyjednał mu Marcinkowski wpływem swoim w Berlinie pozwolenie złożenia egzaminu lekarskiego i pozostania w państwie pruskiem. Wróciwszy do Poznania po dłuższéj niebytności, czterdziestego szóstego roku, zastałem doktora Hoffmana leczącego w mieście i jeżdżącego piękną karetką. Mieszkał wtedy przy Podgórnéj ulicy z pierwszą swoją żoną; była to jedynaczka państwa Wodpolów i moja dawniejsza znajomość, bo utrapienia sekundanerskie osładzały mi przez kilka miesięcy lekcye tańca u galicyjskiego tancmistrza Błotnickiego z tą dorastającą wtenczas panienką, któréj przy-