sprzymierzeńca w niepokojach moralnych i zmartwieniach. Wiadomy był jéj sercowy stosunek z księciem Wilhelmem pruskim; zdawało się przez czas niejaki, że gorące ich życzenia wzajemne spełnią się pomyślnie, bo i król podobno wyraźnego oporu niestawiał, ale koniec końcem polityka, a raczéj przedstawienia któregoś z niechętnych ministrów, zawyrokowały inaczéj. Księciu Wilhelmowi obmyślono gdzieindziéj żonę, a wypadek ten przyspieszył katastrofę w domu Radziwiłłów. Szczerym żalem przejęła tutaj śmierć księżniczki Elizy wszystkich co ją znali. Mój ojciec niemógł się dość nachwalić téj uprzedzającéj grzeczności, którą ujmowała sobie każdego; w wyrazie twarzy, ruchach i mowie miała pewien urok wynikający z niezwykłéj żywości umysłu i dobroci serca, a ciężkie cierpienia ostatnich lat swoich starała się pokrywać pozorem swobodnych myśli, aby otaczającym oszczędzić przykrości. Jak nawet podrzędnym osobom drogą była pamięć księżniczki Elizy, wnosić mógłem z tego, że, kilkanaście lat po jéj śmierci, jeden ze starych sług radziwiłłowskich, opowiadając mi o niéj, rozpłakał się na dobre.
Znacznie młodszą od Elizy i, zdaje mi się, w rzędzie rodziny ostatnia, była księżniczka Wanda. Pamiętam ją tutaj w Poznaniu jako małą dziewczynkę, na któréj imieniny, czy urodziny, w karnawał przypadające, wyprawiano zabawy dla dzieciaków utriusque generis, w najrozmaitszy sposób poprzebieranych. Wspominałem ci już, gdyśmy chodzili po Berlińskiéj ulicy, o owych, jak je nazywano, kinderbalach, na które mamunie cieszyły się bardzo, chcąc się popisać z swemi produktami. Byłem tam trzy razy, jako chłop, kozak i Hiszpan, i przypominam sobie, że widziałem mnóstwo pań, panów i dzieciaków w téj długiéj sklepionéj sali, dawniejszym refektarzu jezuickim, że muzyka grała i że
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/14
Ta strona została przepisana.