Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/154

Ta strona została przepisana.

źnienie sercowe już w młodych latach u niego widoczne. Uspokoić nie mogło tego cierpienia wielokrotne zwiedzanie wód zagranicznych, a gdy po raz ostatni szukał ulgi w Rheme, nie wrócił już ztamtąd żywy, umarł bowiem w Brunświku skutkiem ponowionego napadu apopleksyi, na rękach brata Antoniego, który podążył do niego, odebrawszy wiadomość o niebezpieczeństwie. Dowodem tego, jak powszechne sobie zjednał zaufanie i przywiązanie w otaczającem go społeczeństwie śmiałem objawianiem swych uczuć patryotycznych i gotowością do usług w stosunkach towarzyskich, był nie tylko nadzwyczajny zjazd na pogrzebie jego w Szamotułach, lecz jest jeszcze kamienny pomnik grobowy, publicznym kosztem wystawiouy, którym obywatelstwo szamotulskiego powiatu pamięć Jana Krzyżanowskiego potomności przekazało.
W tym domu narożnym, który mi nastręczył sposobność do téj krótkiéj wzmianki o Krzyżanowskich, nie pamiętam zresztą, panie Ludwiku, znajomych osobistości, prócz jednéj, bardzo skromnéj wprawdzie, lecz mającéj pewne niezaprzeczone zasługi względem ogółu. Otóż lat kilkanaście była tutaj na dole, po stronie Wodnéj ulicy, księgarnia i drukarnia Reyznera. Ów Reyzner za młodu, jak mi powiadano, stawiał czcionki u Deckera, a późniéj stanął na własnych nogach, sprawił sobie prasę i założył przy tem handelek księgarski. Nie mając kapitałów, ale za to żonę znacznie wyższą od siebie i kilkoro dzieci, nie mógł się puszczać na większe przedsięwzięcia i, zwróciwszy działalność swoją ku niższym sferom, był jednym z pierwszych, którzy w tym kierunku pracowali dla ludu i starali się oswajać go z drukiem. Wydawał on książeczki do nabożeństwa, kalendarzyki, pieśni, powiastki ludowe, czasem mu się też zdarzyło coś grubszego na świat wypuścić i dzisiaj je-