Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/204

Ta strona została przepisana.

mogli, aby mu dać wyższe wykształcenie i z pomocą jakiegoś pokrewnego księdza, posłali go do gimnazyum trzemeszeńskiego, które szczęśliwie skończywszy, równie jak potem naukę w obydwóch seminaryach, czterdziestego piątego roku rozpoczął zawód kapłański. Władza duchowna musiała mieć od samego początku jak najlepsze przekonanie o usposobieniu i zdolnościach młodego lewity, gdyż, ledwo się wyświęcił, posłała go, za zezwoleniem rządu, do Moabitu, aby pełnił obowiązki kapelana u więźniów politycznych. Na tem stanowisku, wymagającem nie mało rozwagi, pozyskał sobie zaufanie i szacunek powierzonych jego pieczy owieczek, chociaż między niemi znajdowało się mnóztwo takich, które trudno było napędzać do owczarni kościelnéj; a gdy czterdziestego ósmego roku więźniów wypuszczono, wrócił Wojciechowski razem z nimi do Księstwa, gdzie mu niebawem powierzono zastępstwo proboszcza, nie wiem już jakiéj parafii, na prowincyi. Niedługo tam jednak pobawił, bo już piędziesiątego roku zajmował ważne miejsce nauczyciela religii przy gimnazyum Maryi Magdaleny i regensa alumnatu. Wtedy to miałem sposobność poznania się z nim i ocenienia jego wartości, a żyliśmy z sobą odtąd w bliskich stosunkach przez wszystkie lata, które przepędził w Poznaniu.
Trudnoby znaleść odpowiedniejszego, pod względem religijnym, kierownika młodzieży, jak był nim ksiądz Walenty; nie jest to frazes, panie Ludwiku, spytaj się jakiegokolwiek z wychowańców, którzy pod nim alumnat, gimnazyum, albo seminaryum duchowne przebywali, a każdy to przyzna. Nie odznaczał się wprawdzie uczonością lub wyższem uzdolnieniem, jak Prusinowski i Janiszewski, lecz gruntownym rozsądkiem w mowie, postępowaniu i nauczaniu, do tego usposobieniem łagodnem i względnem dla innych, czem sobie zyskać potra-