Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/209

Ta strona została przepisana.

początku katolickie gimnazyum św. Maryi Magdaleny; stanął on tutaj w pierwszych latach po piędziesiątym, gdy jeszcze, za panowania Fryderyka Wilhelma IV, wiały w kołach rządowych prądy dla katolicko-polskiéj ludności nieco pomyślniejsze niż teraz, a przyczynił się do jego założenia głównie dr. Jan Antoni Brettner, który zajął u nas miejsce katolickiego radzcy szkólnego po kanoniku Busławie. Byłem z nim kilka lat w dość blizkiéj styczności, a wywdzięczając się za życzliwość jego dla nas, powiem ci co mi tak jeszcze o nim pozostało w pamięci. Ze szczegółów pierwszéj części jego życia, przed powołaniem do Poznania, nie wiele już wiem, chociaż mi raz, gdy na jakimś urzędowym obiedzie przy nim siedziałem, będąc w usposobieniu weselszem niż zwykle, dość dużo opowiadał. Pochodził z Górnego Szlązka, gdzie jego katoliccy rodzice, we wsi Miechowie, mieli chłopską posiadłość; starczyło im jednak na to żeby syna, okazującego w szkółce wielką chęć do nauki, wysłać późniéj do Wrocławia. W latach dziecinnych mówił tylko po polsku, bo u rodziców i na wsi innego języka nie słyszał, w dalszych czasach zniemczył się zupełnie, jak prawie wszyscy Górnoszlązacy, którzy się z poziomych stosunków domowych na wyższe szczeble wdrapać zdołali. Z mowy rodzinnéj pozostały mu prawie tylko okruszyny w pamięci; rozumiał pojedyńcze jéj wyrazy i zdania z zwyczajnego życia, ale zachował dla niéj pewną sympatyę i skłonność do tych, którzy nią mówili. To też, gdy przybył do nas, chciał przypomnieć sobie, ile możności, lingwę miechowicką, a po kilku latach można było dogadać się z nim jako tako i do uczniów czasem coś powiedział po polsku. Ponieważ jednak wielką mu trudność sprawiało znalezienie wyrazów i ich wymawianie, rzadko kiedy puszczał się na rozmowy polskie. W wyższych klasach gimnazyalnych i jako