Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/214

Ta strona została przepisana.

spokojnym, a we wszystkiem, co czynił, spostrzedz mógłeś pewną sympatyę do nas; to też dla nauczycieli polskich okazywał się wogóle przychylnym, zwłaszcza że, o ile pamiętam, w gimnazyum Maryi Magdaleny tylko dwaj nauczyciele Niemcy kilkakrotnie wytaczali przeciw niemu skargi do wyższéj instancyi. Przyznać jednak muszę, że z ks. Prabuckim czterdziestego szóstego roku i z czterema jego sociis malornm mógł był, co do formy przynajmniéj, postępować sobie trochę względniéj. Z uczniami obchodził się łagodnie; karać nie lubił i drobniejsze przekroczenia wybaczał, a ponieważ z nauki jego w wyższych klasach dużo korzystali, przedewszystkiem ponieważ nie widzieli w nim wrogiego dla narodowości polskiéj usposobienia, bo w ważniejszych okolicznościach i na publicznych zebraniach szkolnych zawsze do nich po polsku przemawiał, chociaż łamanym językiem, czuli do niego pewien pociąg i wdzięczność, a liczba ich, ciągle wzrastając, doszła, już w pierwszych latach jego dyrektoryatu, do siedmiuset piędziesięciu przeszło, tak iż niższe i średnie oddziały, jakkolwiek je podzielono, były dosłównie zapchane.
Do tego, co ci pobieżnie tylko nadmieniłem, panie Ludwiku, dodam, że pracowitości Brettnerowi nie można było odmówić; miał roboty aż nadto, bo prócz spraw owych trzech bardzo licznych gimnazyów, prócz obowiązków dyrektorskich, oraz lekcyi matematyki i fizyki w wyższych klasach gimnazyum poznańskiego, należały do jego obrębu jako radzcy dwa seminarya nauczycielskie i szkoły elementarne w kilkn powiatach. Mimo to obrabiał jeszcze nowe wydania swoich podręczników, a po ustąpieniu na dyrektoryat międzyrzecki profesora Löwa, objął po nim przewodnictwo w tutejszem Towarzystwie nauk przyrodzonych (Naturwissenschaftlicher Verein), o którem ci już dawniéj wspomniałem, i miewał na po-