Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/225

Ta strona została przepisana.

Wkrótce potem znalazł się pan Jan w zawziętym tańcu, bo pułk jego, wcielony do dywizyi Paca, goniąc za nieprzyjacielem, musiał nad Nurem, ustawiwszy się w czworobok, trzykrotnie odpierać napad kirasyerów moskiewskich, którzy bardzo źle na tem wyszli. Wszakże pomściła ich Ostrołęka, bo w téj bitwie czternasty pułk mocno przerzedzony został, stracił mnóstwo wiarusów, kilkunastu oficerów, nawet swego pułkownika, zabranego w niewolę. Gdy się potem wojsko polskie w odwrocie zbliżyło do Warszawy, odbywał Rymarkiewicz z pułkiem swoim kilkakrotne rekonesanse, w których pod Bolimowem i Nieborowem przyszło do krwawych potyczek. W ostatnich niefortunnych przejściach powstania, pułk czternasty, przyłączony do korpusu Romarina, bił się jeszcze dość korzystnie w pobliżu Łukowa i pod Rogoźnicą, ścigając Rosena do Brześcia, gdzie nasz podchorąży został podporucznikiem, ale krótko trwała pogoń pomyślna; przez niezdolność i niedbalstwo Romarina, Bosen uszedł szczęśliwie i niebawem, znacznie wzmocniony, podążył za idącym ku Zamościowi korpusem polskim, który mu się oparł pod Opolem. W tem spotkaniu dla naszych niepomyślnem, nie tylko Władysław Zamojski w twarz ciężko rannym został, ale i Rymarkiewicza, dotychczas niedraśniętego nawet, fortuna opuściła. Uwijając się w linii tyralierskiéj z karabinem w ręku, otoczony przez tłumnie nadbiegających Moskali, ranny bagnetem w lewy bok i powalony na ziemię, dostał się do niewoli. Zbili go kolbami bracia Słowianie, odarli natychmiast, zostawiając tylko spodnie i koszulę, zawlekli do ekonomskiéj chałupy w Kluczkowie, gdzie Rosen miał kwaterę, i stawili jako buntowszczyka warszawskiéj akademii. Jenerał okazał się dość ludzkim dla niego; wybadawszy jeńca i przekonawszy się, że nie warszawski akademik podał sam trzęsącemu się od zimna szklankę gorącego