nych znanego tu dawniej pensyonatu żeńskiego i założył warsztat na większe rozmiary niż którykolwiek inny w mieście. Z naszych polskich stolarzy mógł biegłością w rzemiośle współzawodniczyć z nim tylko ów Reyzner, o którym ci także wspomniałem, ale umarł on właśnie około tego czasu i zostawił miejsce godnemu następcy.
Zeyland nie pozostał na stanowisku zwyczajnych, jak to mówią, majstrów, starał się od początku obręb stolarski rozszerzyć i rzemiosło połączyć z kunsztem. — Przedsiębrał nie tylko zwyczajne prace koło budowli, lecz wyrabiał także meble i przyrządy pokojowe rozmaitego rodzaju, wedle nowszych wymagań, z artystycznym zmysłem; zwrócił zatem wkrótce uwagę publiczności na siebie, tak że ilość zamówień z każdym dniem się mnożyła, a z nią wzrastała robota. Gdy już warsztat w paru zwyczajnych pokojach farnego probostwa pomieścić się nie mógł, przeniesiono go na ulicę Zabramkową do obszerniejszego lokalu, a kilkanaście lat późniéj mógł Zeyland, przesiedliwszy się na Garbary, doprowadzić do skutku to, co tutaj widzisz, już nie warsztat powiększony, lecz zakład fabryczny na wielkie rozmiary, z wszelkiemi ulepszeniami technicznemi, połączony z magazynem, w którym znajdziesz ogromną ilość wyrobów stolarskich, od najprostszych do najwykwintniejszych, odpowiadających wszelkim naszym domowym potrzebom, zacząwszy od stoliczka dla dzieci, skończywszy na trumnie.
Wyroby Zeylanda pojawiały się nieraz na wystawach, tutaj i w innych krajach, podobno nawet i w Anglii, a nie tylko u nas pokup znajdowały, lecz i za granicę je wywożono. Aby dojść do tego, trzeba było, prócz gruntownéj znajomości rzeczy, oraz ciągłego rozsądnego dozoru nad pracą licznych robotników, jeszcze bacznéj uwagi na postępy rzemiosła gdzieindziej, nadewszystko
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/261
Ta strona została przepisana.