Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/263

Ta strona została przepisana.

tych, widzisz otoczony niewysokim murem skład opałowych materyałów, drzewa i węgli. Pierwotnie pamiętam tu ogródek, późniéj pustkowie zamknięte starym, miejscami pozarywanym płotem, na niem zaś tu i ówdzie leżały belki, kłody i sążnie, których strzegł pies na łańcuchu. W bezpośrednim związku z tym murem jest znaczna trzypiętrowa kamienica, numerem czterdziestym siódmym naznaczona. O kamienicy nic ci niepowiem, ale ręczę ci, panie Ludwiku, że na tysiąc ludzi w całem naszem mieście ledwie znajdziesz jednego, któryby wiedział, jak to kiedyś na jéj miejscu wyglądało. Otóż stał tu sobie skromniuteńki domek o jednem piętrze, w pruski mur zbudowany; miał cztery czy pięć kwadratowych okienek dołem i górą; jedną bramką wchodziło się wprost do dolnéj dużéj sali, w któréj, prócz ławek po bokach, w środku zaś stołu, pokrytego kobiercem i przy nim krzesła, nic więcéj nie było; druga zaś bramka prowadziła wprost z ulicy na schody; ocieniały to wszystko trzy topole włoskie. Niedziwił się nikt wtenczas widząc, że przed tą budą, w niedzielę po dziesiątéj, stoi powóz książęcy o sześciu koniach, a nieraz i kilka powozów naszych obywateli, i że tam wchodzą panowie we frakach i wystrojone panie; był to bowiem jedyny w Poznaniu sobór kalwiński, księżna zaś Radziwiłłowa właściwie do tego wyznania należała, jak niejeden z Niemców tutejszych i dość jeszcze znaczna liczba szlachty polskiéj. Miejsce pastora zajmował tam Bornemann, którego osobistości wcale sobie nieprzypominam, chociaż z moim ojcem był w dobréj komitywie i częstokroć w domu rozprawiających o nim słyszałem. Z pochodzenia Niemiec, ale, zdaje mi się, w naszym kraju urodzony, mówił wyśmienicie po polsku, miewał czasami kazania polskie i przestawał z Polakami, mianowicie z współwyznawcami. Odznaczał on