łem, nadmienić mi wypada, Ferdynanda niepamiętam wcale; najstarszego księcia Wilhelma, gdy ojciec jego był namiestnikiem, widziałem w Poznaniu czasem zdaleka mustrującego swoją kompanię na Teatralnym lub Działowym placu. Bogusława i Władysława przypominam sobie dobrze tutaj przed trzydziestym rokiem jako, mniéj więcéj, siedemnasto, osiemnastoletnich młodzieńców, wysmukłych i dość wyrosłych. Nie wielka między nimi była różnica wieku; wychowywali się i uczyli się wspólnie w dużym pokoju, którego okna wychodziły na ogród i w którym byłem kilka razy. Obadwaj znajdowali upodobanie w historyi naruralnéj; Władysław zbierał kamienie, brat jego ptaki wypchane, których już wtenczas pełną szafę posiadał, a ponieważ i w późniejszych latach niezrzekł się tego amatorstwa, powstał z owéj szafy okazały zbiór, obfitujący w najrozmaitsze ciekawości ornitologiczne, który potem w Berlinie oglądać kilkakrotnie miałem sposobność. Władysław umarł w pierwszéj młodości, niedoczekawszy się, jak mi się zdaje, ani lat dwudziestu; wątły jego organizm uległ piersiowéj chorobie. Z całéj rodziny księcia Autoniego doczekali się późniejszego wieku tylko Wilhelm i Bogusław, którzy potem w Berlinie wspólne poniekąd gospodarstwo prowadzili, zamieszkując razem pałac radziwiłłowski i ożeniwszy się tegoż samego roku z dwoma rodzonemi siostrami, czeskiemi księżniczkami Clary. Chociaż ich usposobienia i kierunki były niejednakie, żyli z sobą bez przerwy w serdecznéj, braterskiéj zgodzie. Książę Wilhelm, wstąpiwszy ledwo szesnastoletni do wojska pruskiego, odbywał ostatnie kampanie przeciw Napoleonowi i pozostał niemal do końca życia wierny téj służbie, w któréj znakomite jego zdolności fachowe wyniosły go na jeden z najwyższych stopni, szefa korpusu inżynierów i naczelnego inspektora twierdz państwa, a ró-
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/29
Ta strona została przepisana.