młodego, ksiądz Malinowski. Cieszył on się na to i przyrzekł święcie stanąć na godzinę u fary; ale tego dnia miał zapewne głowę tak zajętą swojem digamma słowiańskiem, jotą lnb e kreskowanem, że o świecie całym zapomniał, nie tylko o ślubie Szulca, i do Poznania nieprzyjechał. Późną już porą, wśród ciemnego kościoła czekaliśmy na niego przeszło godzinę, a ponieważ młode stadło tak z kwitkiem wyjść nie mogło, zaczęto szukać po mieście i znaleziono nakoniec takiego, który się podjął księdza gramatyka zastąpić. Ten przypadek nie był złem omen dla stosunku małżeńskiego naszéj pary; dopóki jéj potem wola Boża nierozerwała, wytrwała ona statecznie w najszczerszem przywiązaniu, ile mi wiadomo, a, mimo ciężkich przejść i rozłączeń, dawała nam dowody rzadkich poświęceń wzajemnych.
Wszakże w pierwszych zaraz latach szczęście jéj domowe przez nieprzewidziane wypadki długiéj doznało przerwy. Nadszedł rok sześćdziesiąty trzeci. Kto znał pana Kaźmirza, jego zapały patryotyczne i ciągłą gotowość do usług dla sprawy publicznéj, mógł wiedzieć naprzód, że on nie pozostanie obojętnym na to, co się w kraju naszym działo owego roku. Nie zdziwiłem się więc, gdym usłyszał, że go przytrzymano i osadzono w jednéj z kazamat tutejszych. Ztamtąd dostał się daléj i przechodził, jak wielu innych, też same koleje więzień i sądów. Skazany wyrokiem na trzyletnią pokutę, odbył ją w Magdeburgu, przez czas niejaki w bliskości Władysława Bentkowskiego, z którym się jednak nie spotkał. Po skończonéj katordze trzeba było rozstrzygnąć co daléj począć; o urzędowaniu nauczycielskiem u nas myśleć już nie mógł i zaszły prócz tego inne nie znane mi w szczegółach okolicznośći, które nań podziałały nie mniéj jak jego nieraz fantazyjne uwidzenia; dość, że nie wrócił do Poznania, lecz powędrował do
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/293
Ta strona została przepisana.