bardzo wcześnie na pola elizejskie, córki wyszły zamąż, starzy, rozumi się, pomarli, a nazwisko Eliaszewiczów zniknęło z widnokręgu poznańskiego.
Na tem niezbyt ciekawem wspomnieniu zakończę moją dzisiejszą narracyę, która i tak już dłużéj trwała od czterech poprzednich. Zresztą, panie Ludwiku, ta strona Garbar po za Grobelną ulicą jest dla mnie światem obcym; nie wiem nic o wypadkach, które tam zaszły, anim też znał kogokolwiek z mieszkających tam ludzi. Wrócim więc sobie prosto do domu Wodną ulicą, zwłaszcza iż, jak mi mówiłeś, aby zdążyć z postępem czasu, wybierasz się jutro do Zakopanego. Gdy wrócisz, a mnie starego zastaniesz na tym padole płaczu, będę ci mógł opowiedzieć niejedno o drugiéj stronie Garbar, jako też o kilku ulicach, których nie zwiedziliśmy jeszcze i przejść się trochę z tobą po Chwaliszewie i Katedralnym placu. Wszakże nie spuszczaj się na mnie jak na Zawiszę, bo w moim wieku nawet jutro pewnem być nie może.
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/303
Ta strona została przepisana.
KONIEC PIĄTÉJ CZĘŚCI.