Lebas czasem uśmiechał się, czasem ziewał, nudziło go to oczywiście, ale przydany mu Ozanam, znakomitość naukowo-literacka, mówiący wybornie po niemiecku, był całkiem w stanie osądzić o co chodziło.
Trzeci wreszcie filolog, którego w Paryżu poznałem, przyszedłszy do niego z ustnem poleceniem od Zumpta, pan Haase, stał niezawodnie, pod względem fachowéj nauki, wiele wyżéj od dwóch poprzednio wspomnianych i jako hellenista miał niemałą sławę także poza Renem. Był to Niemiec, który za młodu, powodowany zapałem wolności, jeszcze przed początkiem tego wieku, powędrował do Francyi i osiadłszy tam, wyrobił sobie przez gruntowne wiadomości swoje i rozliczne prace, nie mniéj jak przez zręczne postępowanie, znakomite stanowisko w świecie uczonym, urzędy i honory. Pozostał jednak Niemcem i, jeśli się nie mylę, w bardzo późnéj starości wróciwszy do Niemiec, między swymi życia dokonał. Gdy przyszedłem do niego, przyjął mnie uprzejmie i zagadał zaraz po niemiecku, a ponieważ zastałem siedzącego nad Thucydidesem, przedstawił mi go jako swą kochankę, był bowiem starym kawalerem. W ciągu rozmowy, przypominam sobie, że się wypytywał o pana Tytusa Działyńskiego, którego znał od dawna i którego łacinę bardzo chwalił. Nasza znajomość skończyła się na tym jednym razie; ponieważ mi nie mówił, żebym go częściéj odwiedził, nie uważałem za stósowne przerywać mu powtórnie jego thucydydesowe miłostki.
Wszakże widzę, panie Ludwiku, że znów z drogi strasznie zboczyłem; stoimy tu jeszcze w bramie, pod farną wieżą i widok gmachu rejencyjnego przywodził mi na myśl Radziwiłłów oraz niektóre osoby z ich otoczenia; wracając zatem napowrót, wspomnę ci jeszcze o jednéj, która pod względem grenadyerskiéj postawy Zumptowi bynajmniéj nie ustępowała. Był to znany powszechnie
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/39
Ta strona została przepisana.