dwiku, lecz pozostał im wiernym i serdecznie przywiązanym do końca życia, a dla całéj rodziny był persona grata, z którą młodzi książęta, nawet książę Antoni, nieraz poufale żartowali. Po śmierci księcia spędził ostatnie swoje lata w Poznaniu, gdzie mu dano tu w rejencyi wolne mieszkanie, żyjąc z wysłużonéj pensyjki i z grosza zaoszczędzonego. Gdy się spotkał z jakim znajomym, gawędził zawsze o Radziwiłłach i nieraz się popłakał, osobliwie mówiąc o namiestniku. Nieodstępną jego towarzyszką była stara żona, Niemka rodem, jejmość mała, chuda, nienadobna i zezowata, któréj francuzczyznę prawie tylko mąż mógł rozumieć. Bogowie wiedzą, jaki tam magnes przyciągnął go do niéj, bo i za młodu powabną być nie mogła, nawet ogładą nie odznaczała się bynajmniéj, gdyż obręb jéj wyobrażeń, sposób mówienia i przedstawiania się ludziom po za szwalnię nie wychodziły. Dziwnem jednak zrządzeniem losu, jedyny produkt tego małżeństwa był niezwykłym pojawem zewnętrznych i wewnętrznych zalet; panna Louise Moret należała swego czasu do najpiękniejszych panien na widnokręgu poznańskim. Gdybyś był spotkał tę brunetkę pełną wdzięku w postawie i ruchach, któréj czarne oczy ożywiały rozumem i dowcipem, oraz chęcią podobania się, śliczną, białą twarzyczkę, lekkim rumieńcem ubarwioną, byłbyś sobie zaraz przypomniał znany ów obraz Mignarda z galeryi berlińskiéj, przedstawiający — jeśli się nie mylę — księżnę Mazarin. Znalazło się jednak jedno ale, jak się to nieraz przy doskonałościach na złość zdarza; otóż natura włosków poskąpiła i trzeba je było peruczką zastąpić; wszakże mało kto o tem wiedział, tylko bystre oko zazdrosnych na córki swoje matek czasem dostrzegło. Przymiotom zewnętrznym odpowiadały zresztą i wewnętrzne, przyzwoitość i zręczność w towarzyskiem pożyciu,
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/41
Ta strona została przepisana.