Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/57

Ta strona została przepisana.

i nie doczekał się późnego wieku. Fatalna choroba po ojcu przeszła w dziedzictwie na syna, który zmarł w młodych latach; a szkoda go było, gdyż początki jego obiecywały piękną przyszłość. Obdarzony niezwykłym talentem do muzyki, po kilkoletniéj pracy domowéj, wykształcił się w konserwatoryum lipskiem nie tylko na biegłego fortepianistę, lecz i na kompozytora, a kilka jego utworów, które mógłbyś może znaleść w składach muzykaliów, zyskały powszechne uznanie między znawcami.

Drugim nauczycielem głośnym w téj szkółce, zwanéj powszechnie Szkołą za bramką, o którym ci mówić chciałem, był bezpośredni następca Grafsztejna, Daniel Rakowicz, osobistość mająca prawo do pamięci naszéj, jakkolwiek w skromnych żyła stosunkach i nierozgłośną odznaczała się zasługą. Poznałem się z nim czterdziestego ósmego roku w redakcyi Gazety po1skiéj, a potem dość często widywałem i nieraz w długie zapuszczaliśmy się dyskusye, zwłaszcza, iż do tego wyraźną skłonność okazywał. Mówił spokojnie, nieuuosząc się wcale, ale nieszczędząc przeciwnikom ironicznych uwag i uśmiechów, a przekonania swoje gorąco-patryotyczne demokratycznym kolorem mocno zafarbowane, łączył z widocznem poczuciem swéj wartości. Pochodząc z ludu i od pierwszéj młodości ciągle z nim przestając, nie tylko całe życie szczerem sercem dla dobra jego pracował, lecz dając ludowi najwyższe miejsce w państwie, domagał się, by tych co go uczą i wychowują, do pierwszych między stanami policzono. Wszakże z tem zdaniem odzywał się rzadko i ostrożnie, do zaufanych, bo zresztą w praktyce życia był to człowiek skromny, cichy, który pełnił gorliwie obowiązki swoje, pracował korzystnie nad własnem wykształceniem, przede-