Blondyn z ulicy du Rocher, podniósł stary pistolet leżący na trawniku u stóp dębu i:
— Oto dowód, — rzekł, podając go grubemu człowiekowi.
— Nie rozumiem...
— Pistolet który pan widzisz i którego użyłem, w braku innego ostrego narzędzia do przecięcia sznura, na którym pan wisiałeś z buzią wcale nie ładnie wykrzywioną, przyniosłem ze sobą po to, aby sobie w łeb wypalić. Gdybym był pana nie znalazł i nie odciął, byłoby już z pewnością po mnie. Ponieważ otóż na dnie duszy najodważniejszego nawet człowieka, znajduje się kawałek tchórza, wcale tego nie ukrywam przed panem, iż będzie mi nieskończenie przyjemniej być zabitym przez pana w pojedynku, niż samemu sobie przykładać pistolet do skroni.
— Rzeczywiście, masz pan zupełną racyę... Rozumiem pańskie powody, pochwalam je i chętnie wyświadczę panu tę małą przysługę. Będziemy zatem bić się na pistolety o dziesięć kroków, no i naturalnie będziemy strzelać jednocześnie, boć przecie musisz pan być do tyla zręcznym, ażeby trafić w taki cel, jaki ja przedstawiam. Jeżeli trafimy oba, padniemy oba nieżywi,
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No246 part7.png
Ta strona została skorygowana.