— Otóż pan zyskałbyś na tem, żebyś był został posiadaczem dwustu tysięcy franków i zdobył możność życia, które stałoby się bodaj ozdobą kraju i towarzystwa do jakiego pan należysz...
— Panie, — przerwał żywo młody blondyn, — po co tracić czas na sofizmaty, nie zdolne w żadnym razie zmienić zapatrywań moich?... Mam sąd jasny i prawy... oburza mnie wszystko co fałszywe i złe... Nie dojdziesz pan ze mną do końca, nie przekonasz mnie, że w pewnych okolicznościach wyjątkowych, nie jest grzechem zabrać majątek, który do nikogo nienależy... Na próżno tracisz pan czas i słowa. Przestań pan i chodźmy się strzelać.
— Tak panu bardzo chodzi o tę walkę?...
— Idzie mi o nię bardzo, bo chcę raz skończyć ze sobą...
— No to niech się stanie wola pańska.
— Chodźmy...
Obaj towarzysze opuścili miejscowość, z której według wszelkiego prawdopodobieństwa nie mieli zamiaru wychodzić żywi.
Minęli wązką ścieżynę na skraju lasku i znaleźli się w alei graniczącej z
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No247 part3.png
Ta strona została skorygowana.