prześlicznemi stawami.
Ex-wisielec zatrzymał się w tem miejscu.
Westchnął głęboko i zaczął spoglądać to w jednę, to w drugą stronę dalekiego horyzontu, to jest w stronę drogi Cesarzowej i w stronę Montemarte,
Jak tylko można było zasięgnąć okiem, żadnego wehikułu, żadnego fiakra nie było widać na drodze, po której w kilka godzin później miało przejeżdżać tysiące eleganckich i świetnych pojazdów, należących do szczęśliwców tego świata.
Gruby wydał boleśniejsze jeszcze niż przedtem westchnienie.
— Co panu jest? — zapytał młody blondyn.
— Co mi jest?
— Tak.
— Nie widzę żadnego powozu, przypuszczam, że będziemy musieli rżnąć półtorej mili piechotą.
— Nie takie to przecie nieszczęście.
— Tak się panu podoba mówić, ale ja uprzedziłem go przecie, że jestem najgorszym piechurem na świecie. Zanim dojdziemy, będę miał szkaradnie pokaleczone nogi....
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No247 part4.png
Ta strona została skorygowana.