szerokiem oknem wychodzącem na trawnik i wodę.
Chmara przeróżnych przekąsek i dwie pokaźnie wyglądające butelczyny z maderą i kseresem z 1789 roku, stały na stole, rozweselając spojrzenie.
— No dalej młodzieńcze — wołał ex-wisielec, napełniając cieniutką szklankę żółtawym płynem — warto jest, zapewniam cię, tego starego wina pokosztować... Polecam go pańskiej uwadze... Jakże go pan znajdujesz?
— Wyśmienite!...
— Skoro tak, to dobrze!... widzę że się pan znasz przynajmniej!... Pozwól no pan tej hamburskiej wędliny i kilka tych piklów z pieprzem.
— Chętnie...
— Podobne przyprawy pomagają doskonale do trawienia i zobaczysz pan, jak to dobrze usposabia do kilku wyborowych półmisków, jakie dla nas przysposabiają... Tylko rozwesel się pan do dyabła. Czy ja, który do pana mówię, wyglądam na melancholika? Jeżeli mamy żyć tylko godzinę jeszcze, toż przepędźmy ją przynajmniej wesoło!.. Jest, o ile mi się zdaje, jakaś stara piosnka, która mniej więcej opiewa to samo! I ma najzupełniejszą racyę. Podaj mi oto swoję szklankę i do licha dotrzymuj placu...
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No248 part4.png
Ta strona została skorygowana.