możesz pan śmiało dodać, żadnych a żadnych przyjaciół.
Oblicze grubasa zdradzało zadowolenie prawdziwe,
Zacierał uśmiechając się ręce i mruczał pod nosem:
— Bravo! bravissimo! doskonale! wyśmienicie!
— Można by sądzić, że moje opuszczenie napełnia pana radością — zawołał młody człowiek, niepomiernie tem postępowaniem ździwiony.
— I nie byłoby to źle powiedziane... Rzeczywiście, cieszy mnie to niezmiernie.
— Dla czego?...
— Dla tego, że zastąpię panu rodzinę i przyjaciół, których nie masz, że wynagrodzę ci ten brak w zupełności.
Maksym spojrzał niedowierzająco.
— Widzę, że cię to dziwi mój przyjacielu — ciągnął ex-wisielec ze śmiechem. — Przypuszczam, że moja powierzchowność nie wydaje ci się za bardzo obiecującą... przypuszczam, że bierzesz mnie nawet trochę za waryata!
— Ależ nie, ależ nie, daję panu słowo na to...
— No, no, tylko szczerze do stu dyabłów! nie usiłuj mnie zwodzić, bo
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No249 part5.png
Ta strona została skorygowana.