siał też poprzestać na mruknięciu w postawie pierwszego kochanka to jest, z pochyloną nieco głową i ręką na sercu.
— O pani margrabino! tak... tak, istotnie... zapewne pani margrabino...
I... basta.
Reszta zginęła w niezrozumiałym szepcie. Pani Castella uśmiechnęła się do hrabiego i po angielsku podała mu rękę.
— Dobry wieczór kochany hrabio — rzekła — jesteś bardzo grzecznym żeś towarzyszył panu de Montaigle.
Następnie dodała zwracając się do pana Grodefroy:
— Kolacyę wnoszą w tej chwili, podaj mi więc ramię baronie. Nie chcę żeby pana wyprzedził kto inny.
— Na pradziadka, który był przyjacielem księcia-marszałka Richelieugo — myślał sobie Godefroy — mogę już naprawdę powiedzieć sobie: Przyszedłem! zobaczyłem! zwyciężyłem! Margrabina rozszalała się we mnie! — słowo honoru!... Afiszuje się kobiecina a gotowa i skompromitować się... no to jej rzecz, ja co prawda lubię bardzo jak kobiety się kompromitują dla Bibi... Bibi to ja!...
— Nie widziałem doprawdy nigdy, aby margrabina przyjmowała kogo tak
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No252 part8.png
Ta strona została skorygowana.