Wkrótce dowiedziano się w okolicy, że kaleka zajmował się pobielaniem.
Widziano go wysiadującego po całych dniach na progu chaty, obok naczynia z zarzącemi węglami, nad któremi stał tygielek żelazny, napełniony rozpuszczonym metalem.
Na około pełno było kociołków i rądli, które pokrywał błyszczącą warstwą ołowiu.
Było to bardzo na rękę dla pań gospodyń z Auteuil.
A dziewczynka, było to dziecko, takie malutkie, takie ładne i takie czyste w swoich nędznych sukienkach, połatanych rozmaitego koloru nićmi, że ją wszyscy polubili bardzo.
Chętnie wołano ją do domów i obdarzano mnóstwem łakoci i drobną monetą, a czasami nawet srebrną.
Przyjmowała prezenta z miną seryo, bez uśmiechu, a często bez podziękowania, niby jedna z tych infantek pięcioletnich, które tak lubił malować Velasqueze, a które przyjmują z godnością hołdy i dary od swoich poddanych.
— Dla czego ona taka milcząca? — pytano nieraz pobielacza — czy niemowa, czy co?
— Nie — odpowiadał zapytywany
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No253 part4.png
Ta strona została skorygowana.