Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No256 part3.png

Ta strona została skorygowana.

jękłam strasznie — powiedziała Joasia — ale już pewnie nie żyje...
— Widzę coś — mruknął pseudo-kaleka — ale nie mogę pojąć co to takiego.
Pictoupain — nie wiele więcej zrozumiał, że jednak trzymał w ręku latarkę, przysunął ją do niekształtnej masy.
Wtedy spostrzeżono jednego z prześlicznych psów, wielkiego niby niedźwiedź, z długiemi kręcącemi się w białe łatki kudłami, stróża ogrodów.
Nieszczęśliwe zwierzę otrute i konające, chciało jednak spełnić jeszcze powinność swoję.
Pomimo strasznych boleści, szarpiących wnętrzności, przeczuło, że coś nadzwyczajnego działo się w najodleglejszej części ogrodu i przywlokło się aż tutaj.
Jak wiemy instynkt nie zawiódł psa wcale.
W chwili kiedy dziewczynka stanęła na ziemi, rzucił się żeby ją rozszarpać.
Siły go jednak zdradziły i runął psisko na ziemię z tem wyciem przeraźliwem, w którem skupił całą wściekłość swoję i całą niemoc swoję.
Nie można sobie wyobrazić nic o-