I nie powiedziawszy już więcej ani słowa, przestąpił wyłamane drzwi i puścił się ku bramie, która jak wiemy wychodziła na główną ulicę Auteuil.
Piotr i Baptysta pozostali przy trupie, obadwa bardzo niezadowoleni z tego towarzystwa.
Upłynęła blizko godzina — kiedy Gaston nie spotkawszy po drodze nikogo, bo Pictoupain myślał tylko ażeby czmychnąć jak najdalej i zatrzeć wszelki ślad za sobą — powrócił w towarzystwie komisarza policyi i pół tuzina żandarmów.
Zdziwienie komisarza i całej siły zbrojnej nie miało granic, gdy poznali w zabitym na uczynku kradzieży, pobielacza, uważanego powszechnie za kalekę i najuczciwszego w świecie człowieka.
— A to nędznik! — mruknął komisarz — ja co go ani na chwilę nie podejrzewałem i sam posyłałem mu rądle do pobielania, a byłbym mu nawet gotów powierzyć duże choćby pieniądze!... I wierz teraz pozorom. Nigdy sobie nie przebaczę, że nie odgadłem i nie zdemaskowałem nędznika! Jakże bym się był zasłużył!...
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No257 part12.png
Ta strona została skorygowana.