Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No259 part10.png

Ta strona została skorygowana.

Goście zmieniali się co sezon, ale nikt nie zawiązywał sąsiedzkich z margrabią stosunków.
Zdarzyło się, że pewnego poranku czerwcowego, Gaston z fuzyą zarzuconą przez ramię i z cygarem w ustach, schodził powoli z pochyłości ogrodu ku brzegowi morskiemu.
Powietrze było łagodne, najmniejszy wietrzyk nie poruszał gładkiej powierzchni morza.
Gaston miał zamiar odbyć spacer po morzu i zapolować trochę na ptastwo.
Joson otrzymał już rozkaz przygotowania wioseł, bo o płynięciu z żaglami nie było co nawet myśleć.
Młody margrabia zastał też już młodego marynarza siedzącego na ławeczce statku i wyczekującego niecierpliwie.
— Śliczny czas, panie Gastonie, — odezwał się zuchowato chłopak.
— Prawda że prześliczny! — odpowidział młody margrabia, — ale za to wiatru nie ma, ty się zmęczysz bardziej mój marynarzu kochany!...
Joson zaczął się śmiać wesoło.
— Jakto, nic cię to nie przeraża chłopaku?...
— O! — odpowiedział Joson, — tak lubię morze namiętnie, że gdybyśmy