— Ten nie zważa na nawałnicę — powtarzali sobie z zachwytem — to prawdziwy poskramiacz morza.
Margrabina truchlała z początku wobec niebezpieczeństwa, ciągle się powtarzającego.
Błagała syna, aby się nie narażał przynajmniej.
— Kochana mateczko — odpowiadał Gaston z uśmiechem — nic się nie bój, przysięgam ci, że niema żadnego strachu, to się tak tylko mateczce wydaje.
Mówił z taką przekonywającą pewnością, że w końcu uspokoił panią Castella zupełnie.
— Wierzę ci moje dziecko — szepnęła — ale błagam cię, czuwaj nad sobą... Wiesz, że jesteś moją pociechą jedyną i że nie przeżyłabym, gdyby ci się przytrafiło jakie nieszczęście...
Gaston przyrzekał być ostrożnym, ale nie myślał dotrzymać obietnicy. Za towarzysza swoich awanturniczych wycieczek po morzu, przybrał sobie młodego ośmnastoletniego marynarza, nazwiskiem Joson.
Joson posiadał wszelkie przymioty, aby się stać ulubieńcem Gastona.
Był żywy, nadzwyczaj zręczny i bardzo przywiązany do swojego młodego pana.
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No259 part8.png
Ta strona została skorygowana.