Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No260 part11.png

Ta strona została skorygowana.

w przepaść bezdenną i znowu cisnął pod niebiosa.
Wszystko to trwało daleko krócej, aniżeli nasze opowiadanie.
Po kwadransie szalupa znalazła się na morzu stosunkowo spokojnem i bez kropli wody w wewnątrz.
Joson, nie chciał uwierzyć, że jeszcze żyje, drżał całem ciałem, — wybladłe usta szeptały zaczęty pacierz.
Wtedy dopiero Gaston spostrzegł, że szalupa nie dała się kierować dla tej prostej przyczyny, że Joson nie trzymał wioseł.
— A niechaj cię dyabli porwą — krzyknął na marynarza, którego nigdy w podobny sposób nie traktował, co ty tam wysiadujesz jak drewniana lala, przydatna tylko na to, aby ją wrzucić na ogień. — Czy chcesz abyśmy poszli. na dno? Bierz wiosła, jeżeli ci idzie o życie i wiosłuj za czterech!...
Joson nie dał sobie. dwa razy powtórzyć rozkazu.
Rzucił się do wioseł, które prawdziwym cudem Opatrzności ocalały i zaczął pracować z energią i siłą nadzwyczajną.
Złość Gastona minęła natychmiast, uśmiechał się nawet.
— O! tak to aż miło! — przemówił.