— Czy nic nie słyszałeś? — zapytał Josona.
— Nic a nic panie — odpowiedział młody chłopak.
— Zatem zdawało mi się tylko — pomyślał Gaston.
W tej samej chwili rozległ się drugi krzyk tak teraz wyraźny i tak pełen rozpaczy, że wszelka wątpliwość znikła...
Jakaś istota ludzka widocznie nieopodal od nich, znajdowała się w niebezpieczeństwie i błagała ratunku od Boga i ludzi...
— Opuść żagiel! — zakomenderował Gaston.
Joson wytrzeszczył oczy, ale nie ruszył się z miejsca.
— Nie rozumiesz? — zawołał groźnie margrabia.
— Owszem rozumiem panie.
— No więc na co czekasz?
— Nie mamy wioseł, gdy więc opuścimy żagiel, narazimy się na śmierć niechybną!
— Mniejsza o to!... Spiesz się, albo ja sam zrobię co trzeba.
I podniósł się z siedzenia.
Joson wyprzedził swego pana, ale z widoczną niechęcią wypełnił rozkaz.
Ściągnięty żagiel upadł na pokład.
Zaraz też szalupa zwolniła biegu a
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No261 part2.png
Ta strona została skorygowana.