Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No261 part5.png

Ta strona została skorygowana.

doskonałej konstrukcyi i zaczął znowu płynąć w kierunku lądu.
Joson pomyślał, że pan odstąpił bodaj od swojego niedorzecznego zamiaru i odzyskał nadzieję.
Zawiodła go jednak prędko.
Gaston dopłynął do brzegu śmiało i szczęśliwie, pomimo strasznych bałwanów, które co sekunda groziły pochłonięciem szalupy i zaczął płynąć przy tymże brzegu ażeby dotrzeć do tonących.
Przestrzeń najwyżej stu metrów oddzielała go od zielonego czółenka, morze jednak było tak rozszalałe, wiatr taki wściekły, że potrzebował jeszcze przynajmniej pół godziny płynąć.
I mógł dopłynąć cudem tylko, z narażeniem tysiące razy życia własnego, ale nie dbał na to i płynął z niesłychanie zimną krwią.
Nakoniec osiągnął cel zamierzony, to jest znalazł się w pozycyi pozwalającej mu płynąć z wiatrem.
Teraz mógł już doskonale rozróżnić dwie osoby siedzące w czółnie i wystawione na śmiertelne niebezpieczeńswo.
Byli to jak już wiemy starzec i młoda dziewczyna — nowi goście z Białego domku.
Starzec mógł mieć lat około sześdzie-